Strony różnorakie

sobota, 26 września 2015

Subtelne różnice pomiędzy wydaniem płyty a zaspokajaniem głodu

     Od jakiegoś czasu mieszkam we Wrocławiu, więc i na Rynku czasem bywam. Bywają tam też muzycy i ludzie, którzy podchodząc do kogoś wprost pytają o pieniądze. Czasem zdarza się takie 2w1 i wtedy gitarzysta może mieć do pomocy kolegę, który zaczepia prawie każdego w promieniu 20 metrów od gitarzysty i wystawia czapkę/kapelusz oznajmiając, że zbierają na wydanie płyty. No i ok.
 
     Ludzie mogą coś rzucić, mogą też odmówić, jak kto woli i jak kto może. Ja wybrałam wczoraj drugą opcję i pewnie wszystko by się w tamtym momencie skończyło, gdyby nie to, że podałam powód, dla którego nie podzielę się kasą z renty ojca lub emerytury dziadka (trzymając w ręku wniosek o stypendium socjalne). „Nie dam pieniędzy komuś w koszulce Converse.” Mam prawo, prawda? Nie tylko do tego by nie sypnąć groszem, ale i wyrazić swoje zdanie w jakiejkolwiek kwestii. Według ww. kolegi chyba jednak przegięłam, bo usłyszałam, że koszulkę dostał od zmarłego ojca i nosi ją tylko i wyłącznie z sentymentu, a ja dostanę mocno po dupie od życia, skoro tak oceniam ludzi.

     Nie kwestionuję tego, czy jego ojciec faktycznie umarł, bo wątpię, by na poczekaniu wymyślił sobie to jako wymówkę. Ale oczywiście ja widząc na kimś raczej drogą koszulkę powinnam od razu pomyśleć, że to był prezent od kogoś już nieżyjącego, a jej posiadacz nie ma nic wartościowego do sprzedania, by odłożyć trochę gotówki na wydanie płyty i lepiej, żeby zbierał ją od obcych. Mój błąd.

     A co do tego, czy dostanę po dupie od życia? Oszczędzę Wam szczegółów, ale sądzę, że już nieźle oberwałam, w związku z czym konsekwencje wyciągania takich wniosków jak ten, że koleś poradzi sobie bez moich pieniędzy bo ma drogie ciuchy, nie są mi straszne.
     
O wiele gorsze wydaje mi się to, co muszą przeżywać bezdomni. Wiadomo, część poprosi o jakieś drobne na bułkę a wyda je na alkohol, czasem zaczepi Cię ktoś, kto spyta o pieniądze na podejrzanie drogą zupę, a czasem ktoś faktycznie będzie głodny i szczytem jego marzeń będzie kanapka.
    
Dziesiątki razy ktoś liczył na jakąś pomoc finansową z mojej strony. Nawet gdybym chciała, to nie byłoby mnie stać, by spełnić oczekiwania wszystkich. Ale nie chcę. Staram się już nie być naiwnym dzieckiem. Portfel wyciągam zarówno przy muzykach, jak i bezdomnych, ale tylko wtedy, gdy Ci pierwsi grają tak, że się wzruszam, a Ci drudzy zaznaczają, że chcieliby coś zjeść. I nie dostają wtedy pieniędzy, tylko jedzenie. Kiedyś otrzymałam w zamian przepiękny uśmiech. Wyobraźcie to sobie. Ktoś był przeszczęśliwy bo dostał pączka, kawałek krojonego chleba i ser topiony.
    
  Nie odmówiłam chłopakowi, który wczoraj do mnie podszedł, bo nic bym z tego nie miała, nawet tego uśmiechu. Odmówiłam, bo wolę pomagać ludziom w potrzebie, w końcu wszystkim nie mogę. I może czasem w przypływie strachu przed własną naiwnością jestem zbyt podejrzliwa, ale cóż, muszę uważać, by nie dostać od życia po dupie, prawda?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz